logo
fb

Historia



Otwórz menu  Historia Zamknij menu Historia

O tym jak Matka Boska z dzieciątkiem i św. Piotr zamieszkali w małych kościołach, i dlaczego św. Piotra teraz tam nie ma

[Dodano: 2018-09-22 16:45]

Poszukując wiadomości na temat naszego Kowalewa, natrafiłem na kolejną bardzo ciekawą publikację Pana Piotra Grążawskiego (chyba z Brodnicy). Skontaktowałem się z nim prosząc o pozwolenie na publikację części jego pracy zatytułowanej:


HISTORIE PRAWDZIWE, POWIASTKI LUDOWE BAJDY ANEGDOTY MIKROREGIONU CZTERECH GMIN: GOLUB-DOBRZYŃ, KOWALEWO, CIECHOCIN, ZBÓJNO

Napisał - Piotr Grążawski


Aprobatę taką otrzymałem, (bardzo dziękuję), przedstawiam poniżej pełny link do źródła:

https://www.lgddolinadrwecy.org.pl/plik,329,historie-prawdziwe-powiastki-ludowe-bajdy-anegdoty-mikroregionu-czterech-gmin-golub-dobrzyn-kowalewo-ciechocin-zbojno.pdf

Zapraszam do naprawdę ciekawej lektury.


O TYM JAK MATKA BOSKA Z DZIECIĄTKIEM I ŚW. PIOTR ZAMIESZKALI W MAŁYCH KOŚCIOŁACH ( i dlaczego św. Piotra teraz tam nie ma )

Dwie rzeźby, których historie chcę opisać łączy to, że obie, choć piękne, wciąż pozostają stosunkowo mało znane, obie są skarbami nawet w potocznym rozumieniu tego słowa (należą do najcenniejszych obiektów mikroregionu czterech gmin), obie mają średniowieczne pochodzenie, obie przebywały wkościołach znajdujących się na terenie jednej gminy (dosłownie kilka kilometrów od siebie), co do obydwu tak naprawdę i na pewno trudno ustalić drogę do naszych świątyń.
Co je różni? Obie, choć średniowiecznej proweniencji znacznie różnią się stylem, ,oraz poziomem artyzmu, każda z nich przedstawia inne osoby, o jednej wiemy z czyjego wyszła warsztatu, o drugiej niestety nic, jedna jest wciąż na miejscu, a druga - przed laty wypożyczona na wystawę -wylądowała jako depozyt w pelplińskim muzeum, co, dopóki nie wróci na miejsce, znacznie zubaża nasz lokalny skarbiec dziedzictwa kultury.


Po takim wstępie godzi się natychmiast wymienić o jakich to zabytkach snycerstwa mowa.
Otóż chodzi o rzeźbę Matki Bożej z Dzieciątkiem z Kowalewa i figurę ,św. Piotra z Pluskowęs. Obydwa te dzieła, ze względu na ich walory artystyczne, wiek reprezentatywność stylową zasługują na szeroką popularyzację, co przecież i całemu mikroregionowi może przynieść pożytek.



Kowalewska Pani

Kościół katolicki pod wezwaniem św. Mikołaja w Kowalewie wybudowano na początku XIV wieku, z krzyżackiej fundacji (potem ten patronat nad kościołem przejmowały kolejne władze państwowe). Jednonawową świątynię wzniesiono na planie prostokąta, a po kilkudziesięciu latach, od zachodu dobudowano jeszcze dwa przęsła. Ostateczny kształt nadała mu przebudowa z przełomu XVII i XVIII wieku, kiedy to od południa dobudowano mu jeszcze kaplicę i od zachodu niewysoką wieżę. Ostatnią znaczącą przeróbkę kościół przeżył w 1900 roku, gdy zmieniono zwieńczenie szczytu wschodniego.





Tu, w środkowym polu głównego ołtarza, w obramieniu z piętnastoma malowanymi medalionami ukazującymi tajemnice różańca, znajduje się gotycka rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem. Jest wykonana z lipowego drewna (pokrytego polichromią, oraz złoceniami) i mierzy około 70 centymetrów wysokości. Madonna przechylona jest leciutko do tyłu, zaś głowa nieznacznie w lewo (w naturalnym geście ku Dziecku). Prawą rękę ma opuszczoną, trzymając berło, na lewej piastuje siedzące, nagie Dzieciątko, które w lewej ręce dzierży złote jabłko, natomiast prawą, zgiętą w łokciu ma uniesioną jak do błogosławieństwa. Odziana w złocistą suknię. Zaokrągloną twarz Marii zdobią jasne, kręcone w pionowe loki włosy i lekki, pogodny uśmiech.
Najprawdopodobniej figura pochodzi z ołtarza szafiastego. Choć ma cechy twórczości prowincjonalnej, nieledwie ludowej, to kilka innych cech solidności artystycznej wskazuje na pochodzenie z zawodowego (jednak) warsztatu snycerskiego. Mimo pewnych podobieństw do całej grupy figur rozsianych w okolicach Torunia i Wąbrzeźna, czyli z kręgu toruńskiego Warsztatu św. Wolfganga (od głównego zachowanego dzieła grupy – tryptyku św. Wolfganga z toruńskiego kościoła św. Jana), nasza figura z cała pewnością powstała poza nim, cechy stylowe wskazują, że jest wcześniejsza (ok. 1400 roku) i choćby ze względu na brak „realistycznej portretowości”, musimy uznać, że nie wyszła spod renomowanego dłuta.





To nic, ponieważ mamy podstawy do przypuszczeń, że mogła cieszyć się popularnością (jeżeli to dobre słowo w odniesieniu do przedmiotu kultu), skoro przetrwała od średniowiecza jako eksponowana.
Kiedy, w jakich okolicznościach pojawiła się w Kowalewie, to dziś dokładnie trudno odtworzyć. W tradycji najbliższych okolic próżno dziś szukać śladów jakiegoś kultu „Matki Boskiej z Kowalewa”, co by świadczyło, że rzeźba jest tu od stosunkowo niedługiego czasu (mowa o czasie w pojęciu historycznym, wszak taka tradycja, oprócz rozmaitych uwarunkowań zazwyczaj potrzebuje nieco czasu), a te najlepsze dopiero dla Sanktuarium nadchodzą.
Mimo to z olbrzymim prawdopodobieństwem możemy ustalić skąd figura do Kowalewa przyszła. Otóż w 1834 roku, w Toruniu władze pruskie postanowiły zburzyć przepiękny, najokazalszy, najbardziej monumentalny (wymiary kościoła: długość: 72 m, szerokość: 30 m, wysokość: 38 m, wewnętrzna wysokość naw: 21 m, wysokość wieży: 49 m) w Nowym Mieście Toruniu kościół i klasztor Dominikanów pod wezwaniem św. Mikołaja (a więc takim samym jak świątynia kowalewska), tylko po to aby odsłonić teren dla pola ostrzału budowanej twierdzy, oraz by postawić na jego miejscu... magazyn pasz i areszt. Popełnili tym samym zbrodnię na wielowiekowym dorobku kultury, unicestwiając perłę ceglanego gotyku, której wystrój wnętrza był wyjątkowo bogaty; w całym kościele znajdowało się 20 ołtarzy (razem z ołtarzem głównym); ponadto były 2 ołtarze w kaplicach na terenie klasztoru i 1 ołtarz w północno-zachodnim narożniku wirydarza. XVIII-wieczne źródła mówią o wielu epitafiach, tablicach nagrobnych, grobowcach i nagrobkach pochowanych tu w podziemiach przedstawicieli rodzin mieszczańskich i szlacheckich z ziemi chełmińskiej, m.in. Tylickich, Elzanowskich, Dąbskich, Trzcińskich, Porczyńskich, Łąckich.





Na całe szczęście większość wyposażenia kościoła nie przeznaczono do zniszczenia, tylko łaskawie zezwolono na rozdzielenie go między okoliczne kościoły. (m.in. dwa krucyfiksy - Mistyczny i Czarny oraz feretron różańcowy do kościoła św. Jakuba, nagrobek braci Tylickich do kościoła NMP, części ołtarzy do kościołów w Złotorii i Dobrzyniu).
Kowalewski kościół miał szczęście, bo najpierw dostał łuk tęczowy z zespołem rzeźb, a potem aż trzy ołtarze (główny i dwa boczne). Barokowy ołtarz główny, pochodzi z 1700 roku. Choć został przekształcony w XIX wieku, właśnie z powodu „przeprowadzki” do Kowalewa, to przecież zachował wiele ze swej oryginalnej formy i ustawienia detali, podobnie jak dwa boczne. Dzięki temu samemu patronowi obu świątyń, ta kowalewska zyskała XVIII wieczny obraz „dobrej roboty” przedstawiający patrona, czyli św. Mikołaja. Jest umieszczony w zwieńczeniu ołtarza głównego. Bardzo prawdopodobne jest, że razem z łukiem tęczowym i trzema ołtarzami, pod opiekę kościoła w Kowalewie przekazano figurę Matki Bożej z Dzieciątkiem. Moim zdaniem jej kult nie zdążył się rozwinąć, ponieważ zadziałało wiele czynników; nie ma żadnych śladów aby rzeźbę przeniesiono uroczyście (co dało by jej odpowiednie wprowadzenie), kapłani i lud niewiele o niej wiedzieli (brak tradycji kultu, zaś ta, w innym miejscu musiała być skoro figura posiadała rokokową, XVIII wieczną srebrną sukienkę wotywną), silne środowisko protestanckie, od końca XIX wieku nieustanne wojny, migracje, przesiedlenia.


Mało brakowało, a w ogóle by nie było o czym mówić, ponieważ już w czasach współczesnych rzeźba przeżyła swoją chyba najniebezpieczniejsza przygodę. Oto w pierwszym roku stanu wojennego (1982r), gdy lud bardziej, niż kiedykolwiek garnął się do kowalewskiego kościołą, wojewódzki konserwator zabytków w Toruniu zdecydował wreszcie, że rzeźbę Matki Bożej z Dzieciątkiem należy wpisać do rejestru zabytków odznaczających się wielką wartością artystyczną i historyczną oraz uznania jej za jeden z najcenniejszych zabytków średniowiecznych ziemi chełmińskiej.


Kilkanaście dni po ogłoszeniu oficjalnego komunikatu w tej sprawie, jakaś świętokradcza, parszywa ręka poważyła się wykraść figurę z kościoła. Wierni byli wstrząśnięci, wielu modliło się o jej powrót, tymczasem ówczesna milicja, zajęta tropieniem opozycjonistów niewiele wskórała w poszukiwaniach.
Wreszcie bandzior, który ją skradł, widocznie ukłuty resztkami swojego plugawego sumienia, podrzucił sprofanowaną rzeźbę za miastem. Lecz w jakim stanie! Odarł ją ze srebrzonych sukien, złoconej korony i berła, zaś Dzieciątku oderwał lewą rączkę, gdyż widocznie nie mógł wydostać z niej złotego berła.... Na szczęście naprawa i konserwacja przywróciły ją do poprzedniego stanu.
Dziś rzeźba cieszy się doskonałą opieką miejscowego proboszcza, przywiązaniem wiernych parafian. Warta jest tego, aby obejrzało ją jak najwięcej ludzi. Jednym ułatwi modlitwę, u drugich wzbudzi refleksje, a wszystkim jej widok sprawi radość. Bo też jest w tej figurze mnóstwo radosnych pierwiastków, emanuje z niej sporo cudownego, niezwykłego ciepła, pogody, ba! Radości nawet. Tu, patrząc w dobre oblicze Madonny człowiek odzyskuje spokój, równowagę ducha, wszystkie rzeczy, wszystkie sprawy wracają na właściwe sobie miejsca.
Myślę, że dla Sanktuarium w Kowalewie wielkie dni dopiero nadchodzą!



Św. Piotr z ...

Ledwo kilka kilometrów od Kowalewa, w odległości w sam raz na dobry spacer leży wieś Pluskowęsy. W 1230 roku wzmiankowano ją jako osadę należącą do biskupów kujawskich, jednak z dokumentu wystawionego 63 lata później wynika, że należała już do Zakonu Krzyżackiego. W roku 1311 komtur golubski, przyszły wielki mistrz (1331-1335, następca Wernera von Orseln), pochodzący z pysznej dynastii Welfów - Luther von Braunschweig lokował wieś na prawie chełmińskim.
W tym samym roku, w którym nastąpiła lokacja wsi, dokonano powołania parafii, a także rozpoczęto budowę ceglanego kościoła, który 140 lat później spłonął, tak „że tylko mury z niego zostały”. Szybko przystąpiono do odbudowy i modernizacji, nadając budowli zasadniczo nie zmieniony do dziś kształt. Następne remonty: w XVI w (szczytu wschodniego), w 1801 (gruntownie cały), w 1901 (wieża, dach), dotyczyły już tylko utrzymania konstrukcji. Ostatecznie kościół jest salowy, z wieżą na planie kwadratu, zaś wnętrze nakryte jest stropem belkowanym. Co ważne, niemal cały wystrój jest rokokowy (następny po baroku, odznacza się lekkością i dekoracyjnością form, swobodną kompozycją, asymetrią i płynnością linii oraz motywami egzotycznymi), z drugiej połowy XVIII wieku.





Największą zagadką jest – skąd i kiedy w tym, leżącym na uboczu, wiejskim kościele pojawiła się bezcenna, przepiękna artystycznie, średniowieczna rzeźba św. Piotra (apostoł, pierwszy papież, syn rybaka z Betsaidy galilejskiej, mieszkaniec Kafarnau, rybak, uczeń Jana Chrzciciela, przyprowadzony do Chrystusa przez swego brata Andrzeja, męczennik), powstała w jednym z najbardziej renomowanych warsztatów średniowiecznej europy?
Figura ma wysokość 109 centymetrów, wykonana w lipowym drewnie, z tyłu wydrążona i osadzona na lipowej konsolecie z trzpieniem. Święty Piotr ma głowę przechyloną w prawo, a w opuszczonej prawej ręce dzierży klucze (symboliczne klucze Królestwa Bożego), podtrzymując jednocześnie połę płaszcza. W lewej ręce ma zamkniętą księgę.
Rzeźba jest wykonana z nieprawdopodobna precyzją. Twarz jest drobiazgowo wymodelowana, widać na niej napięcia skóry, rozchylone lekko wargi odsłaniają zęby, czoło, oraz okolice oczu są pokryte naturalnymi zmarszczkami. Ten sam pietyzm wykonania odznacza się na dłoni, gdzie pod napiętą skórą widzimy zarys kości, a nawet żył! Koniecznie trzeba zwrócić uwagę na elegancję, idealne upozowanie sylwetki, wyraźną wytworność św. Piotra.


W całej Ziemi Chełmińskiej nie ma figury o tej samej metryce (średniowiecznej), która swym kunsztem artystycznym, dokładnością, mogłaby dorównać tej z pluskowęskiego kościoła!


Renomowani znawcy sztuki, po dokonaniu analizy wszystkich szczegółów doszli do wniosku, iż rzeźba wyszła z monachijskiego warsztatu samego Erasmusa Grassera (co zresztą tłumaczy jej osamotnienie)!
Tak, tak, tego samego Grassera (ok. 1450-1518), który stworzył niedoścignione swym pięknem popiersia proroków i świętych ze stalli kościoła Panny Marii w Monachium, tego samego Erasmusa Grassera, który wywołał mały skandal i zachwyt przez wyrzeźbienie szesnastu egzotyczno groteskowych figur tancerzy, zdobiących salę tańca w monachijskim ratuszu, tego mistrza nad mistrze średniowiecznej rzeźby!





Skąd się wzięła w Pluskowęsach?

Jej sposób zaaranżowania wskazuje, że pochodziła albo z jakiegoś ołtarza szafiastego, albo ze zwieńczenia zaplecków stalli. Nie wykluczone, że została „pozyskana” nie do końca legalnie,albo trafiła do XIX wiecznego handlarza sztuką po likwidacji, modernizacji jakiegoś niemieckiego kościoła (może się to wiązać z ruchami protestanckimi). Jakimś dowodem na to jest fakt umyślnego (na co wskazują ślady, a co było praktyką XIX wiecznych antykwarystów) pozbawienia rzeźby jej polichromii (z protokółu konserwatorskiego wynika, iż św. Piotr występował w złoconym płaszczu, włosy brązowe, ciało jasnoróżowe, księga ciemnozielona, z czerwonym brzegiem).
Kto mógł ją ufundować kościołowi? Hmm, tu również nie ma żadnej pewności. Na przykościelnym cmentarzu znajdują się groby Sulerzyskich z pobliskiego Piątkowa, oraz Kossowskich z Gajewa, zaś po drugiej stronie drogi stoi dawny pałac Moellerów, od 1836 roku do przywrócenia Polski właścicieli wsi Pluskowęsy (najpierw Otto, a potem jego syn Theophil Moeller). Z całej tej „trójki podmiotów”, najbardziej prawdopodobnym fundatorem rzeźby jest członek rodu Sulerzyskich – Natalis (Moellerowie byli ewangelikami i raczej mogli wspierać postawiony w Kowalewie 1857kościół ich wyznania, natomiast Kossowscy nie mieli żywszych związków ze świątynią w Pluskowęsach).


Dziś fakt, że nie znamy fundatora i paru dat jest zupełną błahostką w porównaniu z o wiele gorszą realnością, otóż w pluskowęskim kościele wciąż nie ma ... rzeźby! Została wypożyczona z tutejszej świątyni na wystawę „Kultura artystyczna Ziemi Chełmińskiej w czasach Kopernika”(połowa lat 70 ubiegłego wieku), gdzie błysnęła, wielu wprawiając w zachwyt, po czym do Pluskowęs już nie wróciła.
Za mocno błysęła i wylądowała w ... Muzeum Diecezjalnym w Pelplinie. Oficjalnym powodem był fakt, że w tamtym czasie kościół w Pluskowęsach nie miał systemu zabezpieczającego przed złodziejskim włamaniem. W trakcie krótkiej rozmowy z obecnym księdzem proboszczem dowiedziałem się, że czyni on starania o powrót rzeźby. Są pewne nadzieje. Daj Boże, bo tam, w dalekim Pelplinie jest jedną z wielu, a w Pluskowęsach mogłaby błyszczeć na szerokie okolice blaskiem najjaśniejszego klejnotu.


Dwie wspaniałe rzeźby, dwie różne historie, dwa tajemnicze losy, które spotkały się tak niedaleko od siebie. Ich dzieje doskonale wpasowują się w historię ziemi na którą ostatecznie trafiły. Rzucały nimi wichry burzliwych czasów, głaskały dni pogodne, a teraz czas na spokój i pracę świadomych ludzi aby obie miały stałe miejsce nie tylko to fizyczne, ale też w sercach tutejszego społeczeństwa. Potem niech je pozna cała nasza Ojczyzna...



1827